Vinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.x

16 maja 2012 r. zmarła w wieku 78 lat Krystyna Dostatnia, córka zamordowanego w Charkowie kpt. Zbigniewa Tomasiniego, oficera Batalionu Elektrotechnicznego. W pogrzebie, który odbył się 19 maja 2012 r. w Gdańsku, uczestniczył prezes Okręgu Mazowieckiego Związku Oficerów Rezerwy RP im. Marszałka Józefa Piłsudskiego płk rez. Alfred Kabata.

Msza św. za zmarłą odprawiona została w Archikatedrze w Gdańsku – Oliwie, a uroczystości pogrzebowe na Cmentarzu Łostowickim w Gdańsku. Krystynę Dostatnią żegnała rodzina, przyjaciele, znajomi, członkowie Gdańskiej i Gdyńskiej „Rodziny Katyńskiej” oraz Związku Sybiraków. Poczet sztandarowy wystawiła Gdyńska „Rodzina Katyńska” w składzie: Barbara Pytko, Maria Wysoczańska i Waldemar Świto. Na cmentarzu mowę pożegnalną wygłosiła przewodnicząca Gdańskiej „Rodziny Katyńskiej” Halina Śliwa-Wielesiuk i prezes Okręgu Mazowieckiego ZOR RP płk rez. Alfred Kabata, który podkreślił, że Krystyna Dostatnia, pomimo iż mieszkała w Gdańsku, była aktywnym członkiem nowodworskiego Koła Związku Oficerów Rezerwy RP im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Od 1994 r., kiedy to przyjechała na odsłonięcie tablicy Katyńskiej, uczestniczyła w większości uroczystości Katyńskich organizowanych w  Nowym Dworze Mazowieckim. Dodał również, że jej relacje, wspomnienia, fotografie i przekazane dokumenty przyczyniły się do poszerzenia wiedzy o Batalionie Elektrotechnicznym i napisania książki „Pamięć o Katyniu w Nowym Dworze Mazowieckim. Oficerowie Batalionu Elektrotechnicznego zamordowani w Katyniu i Charkowie”. Na zakończenie wystąpienia przekazał na ręce męża zmarłej, Brązowy Medal Za Zasługi Dla Obronności Kraju nadany przez ministra obrony narodowej i Srebrny Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej nadany przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, których ze względu na niespodziewaną śmierć nie udało się jej wręczyć.

W 2010 r. podczas uroczystości Katyńskich organizowanych przez Okręg Mazowiecki ZOR RP i władze Nowego Dworu Mazowieckiego posadzony został przez Zespół Szkół nr 2 „Dąb Pamięci” poświęcony jej ojcu, a 15 kwietnia 2012 r. jej stryjowi i ojcu chrzestnemu (przyrodniemu bratu ojca) mjr. Kazimierzowi Grünerowi. W tej ostatniej uroczystości nie mogła wziąć udziału ze względu na zły stan zdrowia swój i swojego męża. W liście skierowanym do uczestników uroczystości napisała m. in. „Wszystkie uroczystości Katyńskie w Nowym Dworze Mazowieckim, w których braliśmy udział z moim mężem i rodziną pozostaną na zawsze w mojej pamięci”.

(ak)

Wspomnienia Krystyny Dostatniej

Ja urodziłam się w Warszawie w 1934 r. Wkrótce z mamą przeniosłyśmy się do Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie mój tatuś pełnił służbę. Tutaj mieszkaliśmy aż do chwili wybuchu wojny.

We wrześniu 1939 r. żony oficerów zorganizowały wyjazd za swoimi mężami, którzy wycofywali się na Wschód. Jechaliśmy wozami konnymi szosą brzeską w kierunku Sarn. Mówiło się, że rodziny oficerów udają się na „tułaczkę”. Początkowo jechaliśmy dzień i noc.

Pamiętam, że w okolicach Sarn moja mama i ja spotkałyśmy się z moim tatą. Był na służbie, gdyż miał pasek pod brodą, ale znalazł chwilę czasu, aby przyjść do nas. Było to późnym wieczorem. Tatuś był bardzo wzruszony                           i podenerwowany. Wyjął mnie z jakiegoś wielkiego łóżka i mocno wyściskał.

Zapamiętałam jak czule żegnał się z mamą., jak stali przytuleni do siebie, trzymając się w objęciach. Było to nasze ostatnie, bardzo wzruszające pożegnanie. Tata prosił mamę, aby po powrocie do Nowego Dworu zabrała najbardziej potrzebne rzeczy i udała się do Warszawy do jego rodziców.

Podróż jaką odbywałyśmy była niebezpieczna i długotrwała. W części przebiegała przez tereny ukraińskie. W czasie podróży zaszła konieczność przenocowania. Pierwszych kilka noclegów spędziliśmy w opuszczonym bunkrze, a następne u napotkanych gospodarzy. Jeden z takich noclegów omal nie skończył się tragicznie. Ludzie, którzy nas przyjęli udzielając noclegu w wydzielonej komórce byli Ukraińcami, którzy jak się okazało byli wobec nas wrogo nastawieni. W nocy młody chłopiec z tej rodziny uprzedził nas, że jego ojciec i wuj chcą nas zamordować. Wypuścił nas z tej komórki i uciekłyśmy do pozostałych rodzin.

Pomimo różnych niebezpieczeństw związanych z tą wyprawą udało się jednak powrócić do Nowego Dworu Mazowieckiego. Mama wzięła tylko z domu (wynajmowaliśmy mieszkanie od doktora Nawaduńskiego przy ul. Paderewskiego 16 a ) trochę rzeczy osobistych ( tobołek ) i pojechałyśmy do rodziców mojego taty, którzy mieszkali w Warszawie przy ul. Książęcej 1. Większość rzeczy, takich jak fortepian, czy meble nie udało się odzyskać.

W czasie jak mieszkałyśmy u rodziców taty stało się straszne nieszczęście. W czasie bombardowania odłamki bomby zabiły matkę i siostrę mojego ojca. Razem zostały pochowane w ogrodzie i dopiero po zakończeniu działań wojennych przeniesione  do grobu rodzinnego na cmentarzu Powązkowskim.     W rodzinie zapanowała żałoba i straszna rozpacz.

Mama wraz ze mną przeprowadziła się do brata mojego ojca Mariana Tomasini przy ul. Piusa 16 b m. 7 ( obecnie ul. Piękna ). Tam mieszkałyśmy aż do upadku powstania. Wtedy to wraz z innymi mieszkańcami Warszawy zostałyśmy zmuszone przez Niemców do jej opuszczenia. Załadowano nas do bydlęcych wagonów i przewieziono do obozu w Pruszkowie. W obozie warunki były bardzo trudne. Było tam dużo chorych i rannych, którzy jęczeli, płakali i umierali. Warunki były straszne - zaduch, brud i głód. Szczęśliwie wypchnięto nas za druty kolczaste i byłyśmy wolne. Idąc przez pole mama zasłabła, a ja  siedziałam na ziemi i płakałam. Przejeżdżający tamtędy gospodarz zauważył nas, zabrał na wóz i zawiózł do wsi Rokitno koło Częstochowy, gdzie miał gospodarstwo. Miejscowi ludzie byli dla nas bardzo życzliwi i pomagali nam jak tylko mogli. Okupacja niemiecka jeszcze trwała i przebywający tam oficer niemiecki zauważył mamę i wybrał na swoją służącą.

Gdy wojna się skończyła przyjechałyśmy z mamą do Warszawy. Nie odnalazłyśmy żadnej rodziny. Nie było wieści od taty, a dom został spalony. Pozostały tylko piwnice. Mama weszła przez okienko do piwnicy. Niczego nie znalazła z rzeczy, oprócz albumów z fotografiami rodzinnymi.

Mama została bez środków do życia, pracy w magistracie, w którym w czasie wojny pracowała, nie dostała. Za namową znajomego, którego spotkała idąc po gruzach stolicy przyjechała do Gdańska. Tutaj otrzymała mieszkanie w Oliwie przy ul. Bażyńskiego 3 m. 1. Wymagało ono remontu, ponieważ było zniszczone przez działania wojenne. Zachowałam dowód mamy z datą zameldowania 23maja 1945 r. W domu tym mieszkam do dzisiejszego dnia.

Kontakt z Nowym Dworem Mazowieckim nawiązałam dopiero w 1994 r., kiedy to zostałam przypadkowo odnaleziona przez panie pracujące w Warszawskiej „Rodzinie Katyńskiej”. Trafiły na moje dokumenty. Zawiadomiły pana Alfreda Kabatę, który nawiązał ze mną kontakt. Bardzo serdeczny kontakt. Przysłał mi dokumenty dotyczące mojego ojca i od tej pory brałam już udział w uroczystościach organizowanych w Nowym Dworze. Oczywiście w tych, na które mogłam przybyć.

Gdańsk 2008 r.

{phocagallery view=category|categoryid=146|limitstart=0|limitcount=0}