Vinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.xVinaora Nivo Slider 3.x

27 maja 2012r., w 68 rocznicę forsowania Prypeci, na Skwerze Wołyńskim w Warszawie, odbyły się skromne uroczystości z udziałem żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej i ich potomków, przedstawicieli Okręgu Warszawskiego Światowego Związku Żołnierzy AK, Kresowian i pokoleń kresowych oraz mieszkańców miasta.

Okręg Mazowiecki Związku Oficerów Rezerwy RP reprezentował Marcin Łada – wiceprezes Okręgu. Zabierając głos przekazał pozdrowienia od prezesa Okręgu Mazowieckiego płk. rez. Alfreda Kabaty, poinformował o prowadzonej przez Okręg działalności i zapewnił o gotowości dalszej współpracy.

Po zakończeniu części zasadniczej uroczystości, w której wspominano wydarzenia jakie rozegrały się nad Prypecią w maju 1944 r. złożono kwiaty i zapalono znicze pod pomnikiem poświęconym 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej.

Gospodarzem uroczystości był Prezes Okręgu Wołyńskiego ŚZŻAK Kazimierz Danilewicz. Organizatorem spotkania był Andrzej Łukawski z Kresowego Serwisu Informacyjnego. Obecny był również Artur Piętka - kustosz Muzeum 7 Pułku Ułanów Lubelskich (Oddziału Muzeum Ziemi Mińskiej). Uczestnicy uroczystości wysłuchali  wspomnień uczestników forsowania rzeki: Haliny Górki-Grabowskiej, płk. Zygmunta Maguzy oraz kmdr.  Józefa Czerwińskiego.

Po wspomnieniach uczestników przeprawy przez Prypeć, Stowarzyszenie Grupa Historyczna "Radosław" z Warszawy zademonstrowało zgromadzonym broń z tamtego okresu. Uroczystości plenerowe na Skwerze Wołyńskim nie mogły odbyć się bez innych przyjaciół żołnierzy z OW ŚZŻAK. To już kolejna uroczystość w której udział wzięły: 14 Drużyna Harcerska z Ptaków ze sztandarem i proporcem, Jednostka Ratownictwa Medycznego im. 27 WDP AK z Kowalewka gmina Kcynia w woj. kujawsko-pomorskim, która wystawiła wartę przy pomniku i poczet sztandarowy, Stowarzyszenie historyczne "Cytadela".

(ak, mł)

Fot. Marcin Łada

O wydarzeniach, które miały miejsce na Wołyniu w maju 1944 r. dowiedzieć się można z książki „Burza" na Wołyniu” Władysława Filara, której fragment dotyczący przeprawy na Prypeci został zamieszczony poniżej.

"...Kolumna kpt. "Gardy" maszerowała w następujących ugrupowaniach: Czoło stanowił I/23 pp "Zająca", w środku pododdziały pomocnicze i oddział sowiecki kpt. Ormianina, kolumnę zamykał I/24 pp. "łuna".  Po pokonaniu bagien i trzęsawisk, zwanych Krzywym Brodem, kolumna minęła wieś Kozowata i zbliżyła się do traktu Ratno-Dywin. W rejonie tym spotkano wysłany wcześniej patrol polsko-sowiecki, który nie mógł za dnia przekroczyć traktu z uwagi na duży ruch patroli niemieckich.

Oznaczało to, że wojska sowieckie na Prypeci nie zostały uprzedzone o mającym nastąpić przejściu frontu przez oddziały polskie. Ale o odwrocie już nie mogło być mowy. Mimo że ryzyko przejścia było duże, podjęto decyzję kontynuowania marszu i przebijania się przez linię frontu. Po przejściu traktu Ratno-Dywin kolumna maszerowała na południe przez Kryszewo i Orzechowo Wielkie, po lewej stronie minęła Jezioro Orzechowskie oraz miejscowość Brodziatyn, i o świcie 27 maja 1944 r. w rejonie jeziora Strybuż wyszła nad Prypeć. W lesie przylegającym do rzeki napotkano puste bunkry niemieckie i zasieki z drutu kolczastego. W ciszy minięto bunkry i oddział wyszedł na rozległą łąkę, pociętą rowami melioracyjnymi oraz przegrodzoną zasiekami, oddzielającymi bunkry i okopy niemieckie od lustra wody. Kiedy żołnierze pokonywali przeszkody na drodze do rzeki, Niemcy niespodziewanie otworzyli z tyłu i boków gwałtowny ogień z broni maszynowej oraz moździerzy i artylerii. Gdy żołnierze dotarli do Prypeci, z drugiego brzegu od strony pozycji wojsk sowieckich, odezwały się serie z broni maszynowej. Strona sowiecka, nie uprzedzona o przejściu oddziałów polskich, widząc intensywny ruch na swoim przedpolu, otworzyła ogień. W ten sposób oddział polski znalazł się na otwartym zupełnie terenie pod potężnym ogniem niemieckich i sowieckich wojsk. Po chwili dezorientacji i zupełnego chaosu, żołnierze skierowali ogień na niemieckie stanowiska. W międzyczasie kilku partyzantów przepłynęło na drugi brzeg Prypeci i po wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji strona sowiecka wstrzymała ostrzeliwanie polskiego oddziału, przenosząc ogień swojej artylerii na pozycje niemieckie. Ale sytuacja oddziału polskiego była nadal bardzo poważna. Pod ogniem Niemców żołnierze musieli przejść ponad kilometr wzdłuż Prypeci do kładki, aby przedostać się na drugą stronę rzeki. Odbywało się to w terenie płaskim i odkrytym, nad którym górowały pozycje przeciwnika. Część żołnierzy postanowiła przepłynąć na drugą stronę, lecz nie wszystkim to się udało, bowiem rzeka była szeroka, a trudy poprzednich dni także dały znać o sobie. Większość żołnierzy, pokonując pod ogniem kolejne przeszkody, konsekwentnie podążała do kładki i po niej przedostała się na stronę sowiecką. Tu żołnierzy polskich rozbrojono i skierowano do rejonu rozmieszczenia sowieckiego batalionu odwodowego( ok. 1,5 km za linię frontu ).

{phocagallery view=category|categoryid=148|limitstart=0|limitcount=0}