Z DZIEJÓW DUSZPASTERSTWA WOJSKOWEGO W POLSCE cz. 4. Stosunek władz komunistycznych i Wojska Polskiego do  Kościoła w Polsce i Prymasa Stefana Wyszyńskiego

Z DZIEJÓW DUSZPASTERSTWA WOJSKOWEGO W POLSCE cz. 4

Stosunek władz komunistycznych i Wojska Polskiego do

Kościoła w Polsce i Prymasa Stefana Wyszyńskiego

            Niewątpliwie wielkim ciosem dla Kościoła stało się odebranie w styczniu 1950 roku Związku Kościelnego „Caritas”, a następnie utworzenie państwowego „Caritas”. Mimo tej i innych represji, które dotknęły Kościół katolicki w Polsce, Episkopat – z inicjatywy Prymasa Wyszyńskiego – był skłonny do wypracowania modus vivendi z komunistycznym rządem, mając nadzieję, że pomoże to powstrzymać dalsze represje wobec wiernych i Kościoła w Polsce. Rozmowy odbywały się na forum Komisji Mieszanej. 14 kwietnia 1950 roku zostało zawarte Porozumienie między państwem a Kościołem, które odtąd – wobec unieważnienia w dniu 12 września 1945 roku przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej konkordatu zawartego pomiędzy Polską i Watykanem w 1925 roku – stało się dla biskupów jednym prawnym oparciem w ich walce o prawa Kościoła. Było to pierwsze tego typu porozumienie w zniewolonej przez ZSRR części Europy między Kościołem katolickim a rządem komunistycznym. W Porozumieniu znalazł się zapis mówiący o tym, że sprawa duszpasterstwa wojskowego będzie uregulowana specjalnym statutem, opracowanym przez władze wojskowe w porozumieniu z przedstawicielami Episkopatu

Nic się w tym zakresie nie zmieniało na lepsze. Wobec nierespektowania przez powojenne władze komunistyczne w Polsce konkordatu i jego unieważnienie, Prymas Polski, jako Legat Stolicy Apostolskiej był odpowiedzialny za posługę duszpasterską wśród żołnierzy, nie mógł zaakceptować takiej linii działania. Zarzucał kapelanom wojskowym, że bardziej zajmują się sprawami świeckimi niż duszpasterstwem, że niektórzy z nich współpracują z Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego. W listopadzie 1950 roku Ks. Prymas wydał dekret zakazujący na terenie podległej mu archidiecezji warszawskiej wydawania, abonowania, czytania, przechowywania, propagowania i popierania w jakiejkolwiek formie pisma „Głos Kapelana”, organu Komisji Księży przy ZG ZBoWiD. Podobne dekrety wydali wszyscy biskupi w swych diecezjach. Natomiast 28 grudnia 1950 roku nawet ukarał Komisję Księży tzw. przestrogą pasterską, która stwierdzała, że organizacja ta podkopuje jedność Kościoła, sieje niezgodę między kapłanami, przeciwstawiając się biskupom, w uwłaszczający sposób godzi w Ojca Świętego Piusa XII. Wzywał do oddania wszystkich sił pracy duszpasterskiej. Ostrzegał przed możliwością użycia ekskomuniki w stosunku do kapłanów podważających jedność Kościoła.

Po wspomnianej likwidacji Związku Kościelnego „Caritas” i powstaniu propaństwowego Zrzeszenia Katolików „Caritas” wstąpili do niego wszyscy kapelani Generalnego Dziekanatu WP. Jego oficjalnym pismem urzędowym był „Ksiądz Obywatel”, którego redaktorami byli ks. ppłk Stanisław Wilkowski i ks. ppłk Julian Humeński. W publikowanych na jego łamach artykułach formułowano nader radykalne, „rewolucyjne” postulaty, np. Zarząd Kościoła w Polsce winien znaleźć się w ręku kapłanów, związanych z polskim narodem, nie tylko miejscem urodzenia i językiem macierzystym, ale w rękach takich kapłanów, którzy służą Kościołowi, jednocześnie całą duszą (…) będą służyć ojczyźnie. Wydawanie czasopisma „Ksiądz Obywatel” przez Generalny Dziekanat WP bardzo bolało Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Podobny ton krytyki Episkopatu i działań Kościoła można było odnaleźć na łamach „Głosu Kapłańskiego”. 

Mimo lojalistycznej w stosunku do komunistycznych władz postawy kapelanów Generalnego Dziekanatu WP struktura duszpasterstwa wojskowego uległa znacznemu ograniczeniu, a posługa duszpasterska kapelanów została drastycznie z m i n i m a l i z o w a n a. Dostęp do jednostek wojskowych został praktycznie zamknięty. Kapelanów jednostek wojskowych usytuowano tylko przy kościołach garnizonowych z tytułem proboszczów garnizonowych.

Nad działalnością kapelanów czuwał też Główny Zarząd Polityczny WP. Według jego rozporządzenia kazania w kościołach garnizonowych wygłaszać mogli wyłącznie księża wojskowi. W razie koniecznego zastępstwa kapelan miał ponosić odpowiedzialność za ewentualne szkodliwe dla państwa wystąpienia zaproszonego księdza. Zabroniono tworzenia przy parafiach garnizonowych duszpasterstw szkolnych, akademickich itp. W innej dyrektywie GZP WP z 30 maja 1951 roku nakazano kapelanom: rozwijać szeroką ofensywę ideologiczną w walce z Kościołem i z ludźmi wierzącymi w wojsku, m.in. wyjaśniać antypolską rolę Watykanu i antynarodową rolę części reakcyjnego kleru, budzić nienawiść do Watykanu jako wroga narodu polskiego…

W 1951 roku aparat polityczny WP dokonał niezwykłego „odkrycia”: żołnierzom służby zasadniczej i kadrze zawodowej, jako zwartej ideologicznie, prezentującej naukowy światopogląd – praktyki religijne nie są potrzebne. Ci, którzy uczestniczyli w nabożeństwach, zawierali śluby kościelne, chrzcili dzieci, byli szykanowani, karani dyscyplinarnie, otrzymywali nagany partyjne, pomijani przy awansach. A broń Boże, aby ktoś pojawił się w kościele czy podczas procesji Bożego Ciała w mundurze wojskowym! Informacja Wojskowa działała wyśmienicie.

 Znajomy piszącego te słowa, major, został służbowo przeniesiony z Bydgoszczy do Wojskowej Akademii Technicznej. W pierwszą niedzielę pobytu w Warszawie wybrał się z żoną i synkiem do kościoła przy placu Zbawiciela, oczywiście w mundurze, bo przecież nikt go tu nie znał. Jakież było jego zdumienie, gdy w poniedziałek z samego rana został wezwany do zastępcy komendanta wydziału ds. politycznych, od którego otrzymał reprymendę za zhańbienie munduru wojskowego. Po wysłuchaniu wykładu o wyższości naukowego światopoglądu nad katolickim światopoglądem „skruszony” major powiedział: „Dobrze, już nie będę chodził”. Politruk, uradowany z szybkiego „nawrócenia” majora, wstał i złożył mu gratulacje za słuszną i dobrą decyzję. Jakże był ogromnie zaskoczony, gdy major, będąc już w drzwiach, zatrzymał się i powiedział: „Obywatel pułkownik chyba źle mnie zrozumiał, ja powiedziałem, że nie będę chodził do kościoła w mundurze”. Podobną sytuację miał inny wyższy oficer z WAT. Zmarła mu matka i pojechał na jej pogrzeb. Jechał w mundurze oficerskim. Niestety, pociąg miał opóźnienie i ów oficer przyjechał do rodzinnego małego miasta na południu Polski tuż przed Mszą św. pogrzebową w miejscowym kościele. Oczywiście, nie mógł się przebrać w cywilne ubranie. Wszedł do kościoła w mundurze. Po powrocie do Warszawy miał w WAT podobną rozmowę na temat „zhańbienia” munduru wojskowego.

Ks. abp Stefan Wyszyński nie miał żadnych prawnych możliwości wpływania na kierunek działalności Generalnego Dziekana WP. Ale jako metropolita gnieźnieński i warszawski, na mocy dekretu Stolicy Apostolskiej z 21 kwietnia 1948 roku, miał pełną władzę jurysdykcyjną nad kapelanami pod względem zależności kanonicznej, uprawnień kościelnych i karności kapłańskiej. Z tego wynikała konieczność osobistego zwracania się do niego kapelanów z prośbą o przedłużenie jurysdykcji na kolejny rok. To była jedyna okazja do bezpośrednich kontaktów z kapelanami. Przypomnę jedno z takich spotkań.

Do Prymasa Polski zgłosił 5 stycznia 1952 roku się ks. płk Roman Szemraj, ówczesny Generalny Dziekan WP, wraz z grupą kapelanów wojskowych. Wszyscy kapelani z jednym wyjątkiem przybyli na spotkanie w mundurach, a tylko jeden w sutannie z przypiętymi medalami.

Prymas Polski miał możliwość przeprowadzenia rozmowy na temat ich kapłańskiej postawy. Ks. Szemrajowi wypomniał m.in. jego współpracę z pismem „Ksiądz Obywatel”, które było objęte karami kościelnymi. Oznajmił, że jeśli nie zmieni swej postawy w stosunku do hierarchii kościelnej i nie przestanie podjudzać księży i społeczeństwa przeciwko biskupom, tak długo sankcja karna będzie utrzymana. Zwrócił uwagę na niegodną postawę tych kapelanów, którzy skargi na biskupów kierują do Urzędu ds. Wyznań. Niemniej po prymasowskiej reprymendzie kapelani otrzymali jurysdykcję na 1952 rok.

Wyobraźmy sobie, jakie byłyby skutki, gdyby Ks. Prymas odmówił kapelanom przedłużenia jurysdykcji kapłańskich. Wtedy kapelani powinni powrócić do swych diecezji i zakonów. A co by się stało, gdyby władze wojskowe, mimo braku jurysdykcji, n a k a z a ł y pełnić dalej kapelanom posługę duszpasterską wbrew prawu kościelnemu? Postawiłoby to w najtrudniejszej sytuacji wiernych, udzielane im sakramenty według Kodeksu Prawa Kanonicznego byłyby bowiem nieważne. Mało tego. Mogłoby to doprowadzić do s c h i z m y w Kościele katolickim w Polsce.

Można jeszcze przytaczać kolejne zarządzenia i dyrektywy Głównego Zarządu Informacji MON skierowane swym ostrzem w Kościół katolicki w Polsce, w biskupów, kapłanów, także kapelanów wojskowych. Jednym z głównych zadań aparatu Informacji Wojskowej było werbowanie agentów wśród księży, zakonników, ich rodzin, świeckich działaczy katolickich.

W marcu 1953 roku władze posunęły się o jeszcze jeden krok. Zarząd Informacji MON wydał dyrektywę w sprawie zintensyfikowania działań w celu likwidacji prób prowadzenia przez reakcyjny kler katolicki rozkładowej roboty wśród wojska. Zalecono: Systematyczne i efektowne prowadzenie rozpracowania kapelanów wojskowych. Zwrócić szczególną uwagę na kontakt kapelanów wojskowych z wyższą hierarchią kościelną.

Dnia 12 stycznia 1953 roku papież Pius XII obdarzył Prymasa Polski godnością kardynała. Ale władze państwowe nie zezwoliły na wyjazd Prymasa Polski na uroczystość przekazania insygniów kardynalskich. Otrzymał je dopiero w maju 1957 roku.

Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wydał 9 lutego 1953 roku dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych. Wszelkie stanowiska kościelne miały być zatwierdzane przez władze państwowe. Wszyscy duchowni mieli złożyć przysięgę na wierność Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Dekret ten był brutalną ingerencją w jurysdykcję Kościoła w Polsce. Podczas Konferencji Episkopatu w Krakowie 8 maja 1953 roku uchwalono list do rządu, który do historii przeszedł jako słynne Non Possumus. Autorem i wnioskodawcą był Prymas Polski.

Kilka miesięcy później, 25 września 1953 roku, ks. kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski, został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. Bez wyroku sądowego więziony był 3 lata i 1 miesiąc. Już 29 września 1953 roku, a wiec cztery dni po aresztowaniu Komisja Księży w ZBoWiD, a więc tzw. księża patrioci podjęli uchwałę o potępieniu ks. kard. Wyszyńskiego, Prymasa Polski.

Pracę Komisji Księży przy ZBoWiD wspierał Bolesław Piasecki, szef PAX i redaktor „Słowa Powszechnego”. Na łamach tego pisma często publikował artykuły, których autorami byli najaktywniejsi „księża patrioci” krytykujący politykę amerykańsko-watykańską, także personalnie kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Polski, m.in. za to, że reprezentował nie polskie stanowisko w Watykanie, lecz watykańskie stanowisko w Polsce.

Gdy 17 października 1955 roku po zmianie miejsca uwięzienia na Komańczę, Kardynał Wyszyński mógł już otrzymywać niektóre gazety. Z żalem i przygnębieniem odnotował w swych „Zapiskach więziennych” pod datą 30 listopada 1955 roku: W całym przeglądzie prasy nie znalazłem ani jednego śladu jakiegoś „ubolewania” z powodu tak bolesnych dla Kościoła wydarzeń, jak zniknięcie z widowni Prymasa. Odnosiło się wrażenie, że dla redakcji „Słowa” nic się nie stało godnego uwagi, co wymagałoby zajęcia stanowiska „katolickiego”. …Czy istotnie ci księża nie próbowali pytać, prosić o wyjaśnienie, protestować – tego nie można ze „Słowa” wywnioskować. W ten sposób redakcja stworzyła dla „księży patriotów” najczarniejszy dokument świadczący o tym, do jakiego stopnia są n i e w o l n i k a m i l ę k u, kiedy już zatracili wrażliwość na to, co jest nakazem „katolickiej racji stanu”.

Fotografia: NAC (sygn. 42-L-596-1)

  • 01